Lecąc na Cypr wcale nie byłam przekonana, że będzie super. Jakoś nie do końca przekonywały mnie przewodniki, które przeczytałam, czy blogi, które przeczytałam (wyjątkiem byli Odjechani, pewnie dlatego, że tak jak my na Cyprze byli rodzinnie). Jednak okazało się, że bardzo się myliłam! Atrakcji było co niemiara – widoki boskie, plaże urokliwe, wykopaliska niesamowite, ludzie przemili. Po prostu cud, miód. Co więc najbardziej przypadło nam do gustu?
największe atrakcje
Barcelona była też dla dzieci. Wiadomo, że jak gdzieś jedziemy razem (a jeździmy razem zawsze) to część atrakcji musi być specjalnie dla nich (choć i my z nich z radością korzystamy). Tak było w Londynie i Edynburgu, tak samo było i w Barcelonie. Po raz kolejny ze znalezieniem jakiś dziecięcych akcentów na każdy dzień nie było większych problemów (choć place zabaw mają średnie…). Często atrakcje same się nasuwały, bo jak tu nie powygłupiać się przy wielkich bańkach mydlanych, które w stolicy Katalonii puszczane są niemal na każdym rogu? Jednak bańki to nie wszystko. Przedstawiamy ulubione atrakcje Barcelony wg Hani i Huba. Większość z nich to atrakcje darmowe, po raz kolejny się więc sprawdziło, że dzieci wiele do szczęścia nie potrzebują.
Barcelona – jedno z najczęściej odwiedzanych miast na świecie. Odwiedza je ok. 7,5 miliona turystów rocznie i w sumie rozumiem nie zawsze pozytywne podejście jej mieszkańców do całego turystycznego biznesu (nam się objawiło jedynie w postaci wywieszonych tu i ówdzie transparentów typu: tourist go home, stop the noise, czy la ribera no es l’abocador del tourism). Jednak nie o tym chciałam pisać. Dziś zobaczycie „moją” Barcelonę, choć może piszę to na wyrost. W końcu na ile można poznać miasto będąc w nim ledwie tydzień? Niby niezbyt dobrze, ale na pewno lepiej niż w trakcie 1-2 dniowej wycieczki, jakie najczęściej do stolicy Katalonii są organizowane. W ciągu tego tygodnia na pewno poczuliśmy klimat Barcelony, do tego inny niż zwykle, bo świąteczny. W sumie możemy wrócić i poznawać dalej, ale przecież… inne miasta czekają.
Przyznaję się! Jestem maniaczką zwiedzania. W trakcie mojego idealnego urlopu mało jest czasu na nicnierobienie – trzeba zwiedzać (lub chodzić po górach). Ale od kiedy mamy dzieci, trzeba było trochę przystopować. W wakacyjnych planach pojawiły się woda (jakoś przed dzieciakami nad morze mnie nie ciągnęło), place zabaw i trochę słodkiego nicnierobienia. I też jest fajnie! Myślę (wiem), że dzieciom Edynburg bardzo się podobał. A co najbardziej? Kolejność przypadkowa, bo każdego dnia Hanka ma inne typy.