Chęciny – pewnie słyszeliście o tej miejscowości w województwie świętokrzyskim. Od lat jej atrakcją są ruiny zamku. Od niedawna niedaleko ruin (choć droga jest bardzo kręta i prowadzi do sąsiedniej miejscowości – Podzamcza) jest jeszcze jedno świetne miejsce, wg mnie dużo bardziej atrakcyjne niż sam zamek (jednak „wolę” nasz jurajski Olsztyn) – Centrum Nauki Leonardo da Vinci. I te dwa miejsca tworzą jednodniówkę idealną, nie tylko dla rodzin z dziećmi. Zapraszamy na wycieczkę.…
Tag: zamek
Zbaczamy z trasy, cz. 2 – Siewierz

Zwiedzanie było krótkie, bo strasznie wiało. Również dlatego, że ruiny były otwarte do 15.00, a my pojawiliśmy się o 15.20 (ale rano się zapowiedziałam, więc nas wpuszczono – dziękujemy!). Dzięki naszej obsuwie (kto nie korki!) poprawiły się statystyki odwiedzin, bo weszła jeszcze jedna spóźniona para 😉
Zamek zbudowali, najprawdopodobniej w XIV w., książęta śląscy. Później – w wieku XVI – został przebudowany przez kolejnych właścicieli. Od nich właśnie pochodzi dzisiejsza nazwa, czyli Zamek Książąt Krakowskich w Siewierzu.
…
Będzin, czyli zbaczamy z trasy

Będziński zamek jest bardzo malowniczy, a od czasu kiedy całe Wzgórze Zamkowe jest odnowione (ach ta Unia ;p) naprawdę warto spędzić w tym miejscu popołudnie. Jest ładnie (wszystko nowe), ciekawie (ścieżki edukacyjne dla dzieci), cicho (mimo że tuż obok ruchliwe drogi) i (co akurat w tych dniach bardzo ważne) jest cień!
Początki zamku sięgają połowy XIV w. Budowlę wzniesiono jako element systemu obronnego Polski m. in. przed śląskimi i czeskimi najazdami. W 1616 r. część Będzina, w tym zamek, się spaliła. Zamek odbudowano, przekształcając go jednak z budowli obronnej na zamek o charakterze rezydencji. Zamku nie oszczędzili Szwedzi, jednak ostatecznie w ruinę popadł pod koniec XVII w. Obecny kształt zamek zawdzięcza odbudowie po II wojnie światowej.
Początki zamku sięgają połowy XIV w. Budowlę wzniesiono jako element systemu obronnego Polski m. in. przed śląskimi i czeskimi najazdami. W 1616 r. część Będzina, w tym zamek, się spaliła. Zamek odbudowano, przekształcając go jednak z budowli obronnej na zamek o charakterze rezydencji. Zamku nie oszczędzili Szwedzi, jednak ostatecznie w ruinę popadł pod koniec XVII w. Obecny kształt zamek zawdzięcza odbudowie po II wojnie światowej.
Będzińskie podziemia nie wiążą się niestety z żadnymi romantycznymi opowieściami o księżniczkach, co nieco zniechęciło Hanię do zwiedzania (w końcu – to długa historia – i tak byłam z nich bez całej ferajny, która dojechała po moim wyjściu z podziemnych korytarzy). To… schron przeciwlotniczy. W dodatku nieukończony 😉 W trakcie II wojny światowej okolic Będzina nie omijały bombowe naloty, zaczęto więc się do nich przygotowywać. Niemcy (oni wówczas rządzili w mieście) zaczęli drążyć schron w rejonie Zamkowego Wzgórza. Nigdy ich nie skończyli, łącznie jest tam ok. 700 m korytarzy, z czego turystom udostępniono ok. 400 m.
* * *
Informacje praktyczne:
Zamek w Będzinie, ul. Zamkowa 1, Będzin. Czynne codziennie, prócz poniedziałków. Wt, śr, czw, pt – 9.00-16.00, sb i ndz – 9.00-17.00. W lipcu i sierpniu 10.00-18.00 (wt, śr, pt, sb, ndz) i 10.00-17.00 (czw.). We wtorki wstęp bezpłatny.
Podziemia Będzińskie – najlepiej zaparkować przy zamku, potem trzeba przejść kilkaset metrów wzdłuż drogi i jest się na miejscu. Trzeba umawiać się telefonicznie (w tygodniu – 32 267 77 07, w weekendy – 32 267 47 31). Zwiedzanie jest bezpłatne. Przewodnik przychodzi nawet dla jednej osoby (oj było miłe zaskoczenie ;p).
Obiektami zarządza Muzeum Zagłębia w Będzinie – www.muzeum.bedzin.pl
* * *
Tym samym chyba zwyczajem się stanie wyjeżdżanie do dziadka w piątkowe popołudnie (tuż po pracy) i zwiedzanie „czegoś” na trasie. Ciekawe co zobaczymy następnym razem 😉
Zamek, ruiny i tama :)
Niedzicę odwiedziliśmy w lipcu, ale jakoś nie umiałam się zabrać za tego posta. Niedawno na facebookowej „ścianie” znajomej zobaczyłam jesienne zdjęcia z tamtych okolic. Teraz jest tam jeszcze piękniej niż latem! A już wtedy było całkiem, całkiem 😉
Naszym głównym celem podróży były oczywiście malowniczo położone zamki. Byłam tam pierwszy raz. I przyznaję, że moje wyobrażenie o Czorsztynie i Niedzicy było trochę inne. Nie spodziewałam się, że Czorsztyn to same ruiny (w sumie przed wyjazdem nawet o nim nie poczytałam, więc może niewiedza jest choć trochę usprawiedliwiona).
Zaczęliśmy od Niedzicy i tam spędziliśmy najwięcej czasu. Zamek jest okazały, z tarasu można oglądać widok na zaporę i ruiny czorsztyńskie, zwiedzać można też wnętrza.
Z dziedzińca wchodzi się do zamkowych wnętrz. Jest salon, sypialnia, komnata rycerzy…
…jest trochę dokumentów i makieta zamku w czasach świetności.
Z tarasów rozpościerały się naprawdę malownicze widoki. Dzieciaki od razu zauważyły statki i trzeba było się spieszyć 😉 I na nie przyszedł czas, najpierw weszliśmy jednak do wozowni.
Wozownia jest mała, ale pytań dzieciaki i tak miały mnóstwo. Szkoda, że nie było tam nikogo kto na większość z nich potrafiłby odpowiedzieć. Musimy się zacząć bardziej merytorycznie przygotowywać do naszych wycieczke (choć akurat ta była totalnie nieplanowana).
W końcu przyszedł czas na mały rejs. Do wyboru są barki, statki i gondole. My – ze względu na Hubowy wózek – wybraliśmy statek. Płynęliśmy krótko, dzieci nie za bardzo chciały jednostkę opuścić 😉
Hania i Tymon całą drogę wszystko obserwowali przez lornetki. Najpierw oddalającą się Niedzicę, potem zbliżające się ruiny Czorsztyna.
Do ruin prowadzi ścieżka. Niestety wózek niespecjalnie się na niej sprawdzał, Hubi z tatą zostali więc na dole. My dziarsko i walcząc z czasem (zbliżały się ciemne chmury) ruszyliśmy w górę.
Zwiedzanie było naprawdę krótkie. Krótsze, niż planowaliśmy, bo faktycznie zaczęło padać.
Powrotny rejs odbył się już w ulewie. Też było fajnie 😉
* * *
Deszcz minął tak szybko jak się pojawił, a nam do zobaczenia została jeszcze zapora. Z niej widzieliśmy i Niedzicę, i Czorsztyn.
Olsztyn – ruiny i… maki
Tak, Olsztyn, ale nie ten warmiński! Jurajskie „Orle Gniazda” są już chyba dobrze znane. Najbardziej oczywiście największa i najokazalsza ruina – Ogrodzieniec (co nieco o nim tu). Ja tym razem zapraszam do Olsztyna. Tym razem tylko przejeżdżaliśmy, ale widok był cudny. Następnym razem na pewno pójdziemy w stronę ruin na spacer. No i zobaczymy olsztyńską szopkę.…