Kiedy kilka lat temu byłam na Kazimierzu pierwszy raz, pamiętam, że „życie” dzielnicy toczyło się przy odtworzonych żydowskich sklepikach. Teraz było tam najmniej osób.
…
…
Ostatnio z Magdą, mamą Frantków Wedrowniczków spotkałam się w Mikołowie (tutaj). Tydzień później pojechałam z dzieciakami do Katowic (Hubert pierwszy raz jechał pociągiem! 😉 ). Spotkanie blogujących mam, na które się wybierałam, odbyło się w Kopalni Cukierków Hanys (pisałam o niej tutaj).
Hania z zaciekawieniem zobaczyła pokaz robienia przepysznych lizaków (nie ukrywam, i mnie on bardzo ciekawił, ale akurat wtedy Hubcio zażyczył sobie obiadu…). Co więcej, mała sama jednego zrobiła! Do dziś mamy go w domu (choć co dzień ubywa go o kilka „lizów”).
Taaaa, nie pytajcie co ta Pani robi z cukrową masą. W każdym razie efekt był… pyszny 😉
Hani w Hanysie strasznie podobała się też tablicowa ściana, na której mogła rysować kredą, w zasadzie przy niej spędziła resztę spotkania.
No i prezent od CzuCzu, który dostało każde obecne na spotkaniu dziecko 🙂
Ja z kolei cieszę się, że spotkałam dziewczyny, których blogi czytuję – dziewczyny, naprawdę miło było was poznać. Dziękuję za spotkanie!
PS. Z racji tego, że jedno dziecko miałam na rękach, a drugie czaiło się pomiędzy nogami nie mam prawie żadnych zdjęć, na szczęście na spotkaniu był fotograf, kilka fotek więc podkradam 😉 Wszystkie profesjonalne zdjęcia w tym poście są autorstwa Grzegorza Rzeźniczka – dziękuję za nie!